26.09.2022
Pamięć nas zawodzi. Zapisany w niej obraz przeszłości ulega nieprzewidzianym zmianom. Mylą się osoby, miejsca, daty się zamazują. Niekiedy ktoś lub coś z niej znika. Przypadkowo, a może czasem celowo. Naukowcy od lat starają się wyjaśnić fenomen ludzkich wspomnień. Mechanizmów, jakie nimi rządzą. Ich poznanie i opisanie będzie godne Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny. Zapewne ułatwi również pracę muzealników, stojących często przed koniecznością wyjaśniania zagadek i tajemnic historii.
Na razie musimy stawiać czoła niewiadomym historii. Starać się rozwiązać kolejne zagadki z przeszłości. Odgadywać marki urządzeń badawczych lub sprzętu medycznego, daty i miejsca ich powstania. Rozpoznawać na zdjęciach postacie, próbować wskazać rok ich wykonania. Niekiedy pamięć płata nam figle. Wtedy, kiedy patrząc na zatrzymaną na kliszy (a coraz częściej na dysku lub w chmurze) chwilę, codziennie rozpoznajemy inne osoby. Lub jeśli ich liczba wzrasta proporcjonalnie do liczby ekspertów patrzących na tę samą fotografię. Po pewnym czasie i licznych konsultacjach grupa prawdopodobnych uczestników zdjęcia zwiększa się zaskakująco, wywołując obawę przed pytaniem: kto jest na zdjęciu?
Najczęściej niektóre fakty z biegiem lat zacierają się w pamięci. Same w sobie niezbyt istotne, nigdy niewkraczające w centrum zainteresowania, zbyt prozaiczne, by zaprzątać sobie nimi głowę. Trwają uśpione, czekając na chwilę przebudzenia i ten jeden moment, gdy przykują uwagę. Być może po raz pierwszy.
W zbiorach Muzeum GUMed znajduje się kilka historii chorób z Klinik Wydziału Lekarskiego USB w Wilnie. Trafiły do nas za pośrednictwem prof. Zdzisława Wajdy, były również przedmiotem analizy w Klinice Ortopedii i Traumatologii Narządu Ruchu kierowanej przez prof. Tomasza Mazurka. Wybrane egzemplarze oglądać można w ramach wystawy stałej Muzeum. Zwracają uwagę doskonałą typografią druków i starannością odręcznego pisma. Przedwojenny atrament nie stracił, mimo upływu lat, swego czarnego koloru. Nawet papier tylko nieznacznie pożółkł i można odnieść wrażenie, że przez lata tylko nieznacznie stał się bardziej kruchy. Nie potrafię powiedzieć, nie pamiętam (znowu pamięć!), ile razy na przestrzeni ostatnich lat patrzyłem na te kartki, na niesioną przez nie historię nieznanej mi osoby, na opis zmagań z jej chorobą. Dopiero w ostatnich dniach przykuł uwagę zapis odnoszący się do przygotowania do operacji. Szybko zanotowane słowo, jak przypuszczam pisane energicznie podczas obchodu: kąpiel. Sprawdzam, analizuję każdą literę. Bez wątpienia kąpiel! Uśmiecham się do siebie, posłuszna tym razem pamięć przywołuje anegdoty dotyczące higieny w szpitalu i swoiste jej pojmowanie przez niektórych. Współcześnie pacjenci otrzymują specjalne wytyczne dotyczące przygotowania do zabiegu operacyjnego, mówiące również o tak banalnych na pozór kwestiach, jak prysznic. Dlaczego zatem kąpiel zalecona w Klinice Chirurgicznej USB w Wilnie przed ponad osiemdziesięciu laty wywarła na mnie takie wrażenie? Czy przyczyna tkwi w odręcznym zapisie, formularzu, na którym się znalazła? A może to zaskoczenie kolejnym niewielkim odkryciem zainspirowało ten tekst? Szczerze mówiąc, nie pamiętam. W natłoku wydarzeń i obowiązków powody umknęły. Myślę, że jest coś wzruszającego i nostalgicznego w tej opowieści.
Jesteśmy w pewnym sensie zakładnikami pamięci. Jej fanaberii. W pierwszych latach szkoły podstawowej byłem chorowitym dzieckiem. Wiele dni spędzałem w domu, opuszczając lekcje. To nie było złe. Zmorą było przepisywanie zeszytów lub niektóre z metod leczenia podejmowanych przez zdesperowanych rodziców. Do dziś toczymy zabawny spór o to, czy musiałem jeść cebulę z cukrem, co przed laty napawało mnie wstrętem. Pamiętam jej smak i zapach, ba proces przygotowania w małej kuchni, wieczorem, w porze kolacji. Niestety, nikt inny o tym nie wspomina. Ze smutkiem myślę coraz częściej, że to jedna z tych rodzinnych tajemnic, która pozostanie nieodkryta. A będąc zbyt mało istotną, nigdy nie stanie się legendą.
Piszę te słowa o świcie, gdy jutrzenka różanopalca barwi niebo za oknem, i wspominam słowa jeszcze jednego poety. Jonasz Kofta pisał, pamiętajcie o ogrodach, przecież stamtąd przyszliście… Kończą się wakacje. Kolekcjonujmy i dbajmy o wspomnienia!
dr Marek Bukowski,
Muzeum GUMed