Tajemnice z muzealnej półki

24.05.2022

Pamięć ludzka i jej tajemnice. Nie do końca zgłębione i wciąż zaskakujące. Pamięć, która pozwala wrócić do przeszłości, odwiedzić miejsca i spotkać ludzi, których już z nami nie ma. Było letnie sierpniowe przedpołudnie. Olbrzymia kuchnia babci Poli tonęła w słonecznej jasności. Przez otwarte okno dochodził dźwięk przejeżdżającego pociągu. Niespiesznie podążał w stronę Suchej Beskidzkiej, zwanej często Suchą B.

Dom Dziadków w Żywcu. Jego przepastne szafy, skrywające okruchy przeszłości. Opowieści rodzinnych, naszej intymnej historii medycyny. Memorabilia: przerażające położnicze wymóżdżacze, stare stetoskopy dwuuszne, których przewody straciły elastyczność i sparciałe kruszyły się przy dotyku, a oliwki już dawno zostały zgubione, strzykawki ukryte w małych puszkach, które pokrywał nalot powstały podczas dziesiątek godzin spędzonych we wrzącej wodzie. Były tam bloczki recept, druków zaświadczeń i skierowań. Pieczątki tak bardzo zużyte, że umieszczone na nich napisy z trudem można było odczytać po odciśnięciu na białej kartce. Byłem zbyt mały, by rozpoznać każdy z tych skarbów. Pamiętam zapach. Typową dla starego gabinetu lekarskiego mieszaninę woni chemicznych leków i środków czystości oraz aromat przeszłości. Powstający za drzwiami każdego z pokojów, szaf lub szuflad, do których nikt nie zaglądał przez dziesiątki lat. W naszym małym zagraconym gdańskim mieszkaniu nie było już miejsca dla rodzinnych pamiątek bezpiecznie ukrytych w domu Dziadków. Dopiero po przeprowadzce do dużego mieszkania i śmierci Babci skarby zostały spakowane i przewiezione do Gdańska.

Wciąż mam przed oczami Tatę trzymającego w dłoni torbę lekarską, która należała do pradziadka Joachima. Zmarł rok przed jubileuszem 50-lecia uzyskania dyplomu na Wydziale Lekarskim UJ w 1934 r. Torba jest piękna, solidna, pomimo rozerwania szwów na jednym z boków. Jej uchwyt – również ze skóry – doskonale pasuje do ręki, a zamek, choć nieco zacinający się, wciąż urzeka swą skutecznością oraz mechanicznym pięknem. Współczesne przedmioty są inne, zrobiony jakby od niechcenia, od momentu powstania naznaczone terminem ważności, po upływie którego wszystko zawodzi, rozpada się i kruszy. W środku wyłożona jest delikatnym materiałem nieco przybrudzonym latami użytkowania; nosi ciemne plamy po argentum, tak lubianym do dziś środku leczniczym. Po pradziadku Joachimie torba należała do dziadka Edwarda, potem Taty. Była już zbyt cenna, by używać jej na co dzień. Odpoczywała w zaciszu kolejny szaf.

Dziś jest w Muzeum. Podczas lekcji muzealnych opowiadam jej historię, a potem otwieram i wyjmują kolejne przedmioty związane z medycyną: opakowanie antybiotyku, jałowe jednorazowe rękawiczki i strzykawkę, jałowy opatrunek i latarkę lekarską, jeden z najbardziej popularnych i pożądanych gadżetów w oferty uczelnianego sklepu Dr Gadżet. Wszystkie te drobiazgi łączy jedna cecha – nie istniały w tej formie, kiedy pradziadek Joachim kupił torbę. Nie dożył też wprowadzenia antybiotyków do praktyki klinicznej. Opatrunki sterylizował, podobnie jak strzykawki i zapewne rękawiczki w autoklawach. Torba ma prawdopodobnie nie więcej niż 140 lat, może mniej… W historii medycyny to czas, który można zapewne porównać do zmian, jakie przyniosły obliczu Ziemi kolejne ery geologiczne.

współczesna torba medyczna i jej zawartość

Wraz z początkiem pandemii COVID-19, gdy po raz pierwszy i nie ostatni w ostatnich miesiącach nasz świat stanął na głowie, kupiłem nowoczesną torbę medyczną. Jest lekka, czerwona, wykonana ze specjalnego materiału zapewnia łatwe pranie, ma liczne kieszonki i przegródki. Zapełniłem ją jednorazowymi zestawami do zmiany opatrunków, szycia drobnych ran i zdejmowania szwów. Mam nadzieję, że za 100 lat będzie tylko eksponatem w Muzeum bez związanej z nią historii pomocy komukolwiek i gdziekolwiek.

dr Marek Bukowski,

Muzeum GUMed