Tajemnice z muzealnej półki

23.02.2022

Jednym z bardziej nietypowych obiektów, eksponatów udostępnianych zwiedzającym Muzeum GUMed jest stara szafka lekarska wypełniona zapachem leków w niej przechowywanych. Opisujemy tę specyficzną, dla wielu nieprzyjemną woń jako zapach gabinetu stomatologicznego. Jednym z istotnych jego źródeł był jodoform.

Byłem ostatnim z rodziny związanym pracą z Wojewódzkim. Wcześniej pracowali tam Rodzice i siostra Mamy. Przez wiele lat byłem asystentem w Klinice Chirurgii Dziecięcej znajdującej się w budynku Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. Kopernika w Gdańsku. W domu zawsze mówiliśmy o nim Wojewódzki. Nie kojarząc z popularnym obecnie dziennikarzem. Inne funkcjonujące potocznie nazwy Wojewoda, Kopernik, słyszałem najczęściej na terenie Akademii lub czasem w zasłyszanych rozmowach na ulicy. Później, wraz ze zmianami w strukturze organizacji i własności Szpitala pojawiła się nazwa Copernicus, nieco egzotyczna dla starych jego pracowników.

Po odejściu z Kliniki bywałem w Szpitalu coraz rzadziej. Zdarzyło mi się odwiedzić go po trzech miesiącach – zapamiętałem ten czas – i już przy wejściu zwróciłem uwagę na zapach. Po raz pierwszy od czasu studiów. Ucząc się i pracując w tym miejscu, nie zwracałem uwagi na tę specyficzną mieszankę aromatów, jaka panuje w szpitalach. Szczególnie tych starych, dawno nie remontowanych, których lata świetności minęły bardzo dawno. Niezależnie od ilości warstw farby, kolejnych odnowień, ściany, podłogi, sufity, wnętrza wind, wszystko jednym słowem jest głęboko impregnowane zapachem medycyny. To słowo-wytrych oznaczające znaczną różnorodność woni. Szpital psychiatryczny przesycony jest mieszaniną zapachów, wśród których bardzo wyraźnie czuć dym papierosowy. Ostry, drażniący nozdrza. Pacjenci tych oddziałów jako jedyni mogą palić. Podobnie silnie pachą oddziały urologiczne. Unosząca się w powietrzu woń będąca mieszanką zapachu moczu, leków, środków odkażających i innych wydzielin. Oddziały dziecięce pachną jeszcze inaczej. Przesycone są specyficznym słodkawym zapachem stanowiącym również mieszankę, w której dominowały mleczne nuty. Jeśli kuchnia mleczna, a takie kiedyś istniały, przypaliła przez przypadek swe produkty, aromat stawał się intensywny nieco drażniący, ale paradoksalnie przywoływał myśli o domu.


tajemnice_z_muzealnej_półki_2022.02.02.jpg

Zatem przekraczając próg Szpitala, poczułem zapach. I już to wystarczyło, bym poczuł się obco. Mój szpital nie miał zapachu. Przywykłem. Oddychałem nim codziennie wiele godzin. Przestałem czuć cokolwiek. Oczywiście nie chodzi o emocje. Codzienny lęk i niepewność, czasem okraszane radością. Teraz po zaledwie kilku miesiącach, nieobecności w tym miejscu, mojej powonienie zareagowało z niezwykłą czułością. Dotarło do mnie, że już nie pracuję w Szpitalu.

Z okresu studiów pozostał w pamięci jeszcze jeden specyficzny zapach. Panował w części klatki schodowej szpitala przy ul. Kieturakisa albo Łąkowej, jak również o nim mówiono. Wejście przeznaczone dla studentów prowadziło do mrocznego korytarza, w którego rozszerzeniu mieściła się szatnia i dalej wejście na schody. Prowadziły na kolejne piętra i znajdujące się na nich Kliniki Urologii, Chorób Wewnętrznych i Chirurgii. W dół schodziło się do części dawnej izby przyjęć i poradni. Na poziomie parteru znajdowała się szpitalna kuchnia. Przed rozpoczęciem remontu budynku miałem okazję zwiedzić opuszczony i zrujnowany budynek. W pomieszczeniach kuchni pozostał ogromny piec, palenisko, robiące wrażenie samą swą wielkością. Wyglądało monumentalnie, w kolorze palonej cegły z okuciami ze stalowych rur. Kuchnia zamieniona została na salę restauracyjną powstającego hotelu, której ozdobą stało się odnowione palenisko.

W czasach funkcjonowania szpitala na klatce schodowej i przy wejściu do niej krzyżowały się wonie z kuchni (w której chyba codziennie gotowano kapustę), oddziału urologii i pozostałe zapachy szpitalne. Przyprawą dodającą pikanterii tej osobliwej mieszance aromatów były specjalne płyny do mycia podłóg szpitalnych oraz inne preparaty zawsze obecne w takim miejscu. W efekcie zmysł powonienia atakowany był ogromną ilością bodźców. Osoby wrażliwe, alergicy, przechodzili katusze.

Poprawa zaopatrzenia, półki wypełnione dezodorantami, nagłą rozmaitością wonności, wpłynęła na szpitalne zapachy. Powietrze przepoiły zapachy czystości i świeżości, niekiedy przełamanych zaskakującymi w anturażu sal chorych eleganckimi, lecz bardzo ciężkimi tonami damskiego Escape, Samsary i męskiego Fahrenheita.

Kiedy po latach w Muzeum GUMed powstawała wystawa poświęcona uniwersyteckiej stomatologii intensywny zapach zgromadzonych materiałów wykorzystywanych podczas leczenia i coraz częściej upiększania naszych uśmiechów, zachęcił nas do poświęcenia mu specjalnej uwagi. Stąd zrealizowany pomysł na szafkę i jej aromatyczną zawartość.


tajemnice_z_muzealnej_półki_2022.02.1.jpg

Remont w Muzeum dobiega końca. Za kilka dni ucichną głosy ekipy odnawiającej ściany, nadającej pomieszczeniu świeżość. Nam przypadnie w udziale ponowne ustawienie szaf oraz zapełnienie ich eksponatami. Naszymi skarbami. Niekiedy tajemnicami. Jeszcze przez kilka tygodni w powietrzu unosić się będzie przyjemny zapach farby niedawno położonej na wygładzone ściany. Mam nadzieję, że poczują go nasi Goście wracający do Muzeum po długiej przerwie.

Na zdjęciach: piękna biel ścian, meble w nieładzie i widoczne gniazdka elektryczne przy kolumnie, które będą bardzo pomocne w aranżacji nowych wystaw.

dr Marek Bukowski,

Muzeum GUMed