Tajemnice z muzealnej półki

Tajemnice z muzealnej półki

7.08.2017

P7183248.jpg

Tajemniczy świat medycyny. Piękny, heroiczny, niekiedy straszny i dojmująco smuty, czasem zabawny, zawsze nieuchwytnie fascynujący. Od wieków. Zdecydowanie dłużej niż trwa nasz comiesięczny cykl „Tajemnic z muzealnej półki”. Penetrowanie półek pozwala dostrzec nie tylko wiele sekretów, ale odkrywa liczne drobiazgi, zazwyczaj ukryte przed naszym wzrokiem.

Jak każda z nowoczesnych dziedzin wiedzy medycyna posługuje się słownictwem trudnym dla zrozumienia przez laików, a czasem przedstawicieli innej specjalności. Można wymienić wiele z takich terminów. „Morgagni” (skręt przydatka Morganiego) z języka chirurgów dziecięcych, „nadkłykciówka” (złamanie nadkłykciowe) stosowana przez ortopedów i chirurgów, czy też „ekstra” (ciąża pozamaciczna) spotykana przez położników. Mam nadzieję, że Szanowne Koleżanki i Koledzy – przedstawiciele wymienionych specjalności wybaczą, jeśli przedstawiona terminologia jest już archaiczną (czyli poniekąd muzealną) lub popełniony został błąd rzeczowy.

Język medyczny to również zwroty żargonowe lub neologizmy powstałe na drodze skojarzeń, na skutek słownego lapsusu lub dla żartu. Dr Jerzy Karcz, jedna z legend polskiej chirurgii i urologii dziecięcej, pracujący w Klinice Chirurgii Dziecięcej AMG, autor wielu powiedzonek, nazywał typ kleszczyków naczyniowych, których bransza zakrzywiona była pod kątem 90 stopni „krzywym prostym”. W Klinice instrumentariuszki i chirurdzy, niemal wszyscy wiedzieli co oznacza ten nieco egzotyczny termin. A stażyści z innych klinik i oddziałów na początku byli troszeczkę zagubieni.

Zdjęcie wspomnianego instrumentu zaprezentujemy kiedy indziej. Dziś o innej nazwie, bardzo związanej z naszą Uczelnią i jednym z jej wielkich, legendarnych profesorów – Stanisławem Hillerem. Ucząc histologii i embriologii zwracał baczną uwagę, by studenci nie tylko opanowali wiedzę z wykładanego przedmiotu, ale by potrafili wykorzystać ją podczas „czytania” preparatów histologicznych. Profesor uczestniczył w ćwiczeniach, cierpliwie tłumaczył zawiłości budowy komórek i tkanek, zyskując sobie wielką sympatię i szacunek studentów. Aby ułatwić, a w zasadzie umożliwić wspólne „mikroskopowanie” stosował mikroskop wyposażony w podwójny okular. Dzięki temu prostemu w zasadzie urządzeniu profesor Hiller oglądał poszczególne preparaty wraz ze studentem, wyjaśniając zawiłości histologii lub sprawdzając praktyczne umiejętności młodego adepta medycyny. Urządzenie to zostało nazwane „Hilleroskopem” i przez lata nikt w Akademii nie miał wątpliwości o jaki sprzęt optyczny chodzi. Salę wykładową im. Stanisława Hillera zdobi fotografia ukazująca opisaną sytuację: Profesor, student i mikroskop. Niestety trudno jest jednoznacznie ocenić model mikroskopu uwiecznionego na kliszy. Prezentujemy dziś mikroskop Leitz wyposażony w podwójny okular umożliwiający oglądanie preparatu przez dwie osoby. Urządzenie zostało przekazane przez prof. Zbigniewa Kmiecia z Katedry i Zakładu Histologii. Być może zatem, że to jeden z „Hilleroskopów”…