8.07.2015
Dostęp do informacji i do nowości to klucz do sukcesu w wielu dziedzinach życia. Nie tylko w nauce czy medycynie. Zakres wiedzy, jaką dysponujemy współcześnie jest praktycznie niewyobrażalny. Codziennie udostępniane są nowe informacje, a w uczelniach i instytutach powstają nowe publikacje. Dzięki Internetowi jesteśmy w stanie (albo tak nam się tylko wydaje…) być na bieżąco z nowościami z wybranej dziedziny. Wybranej i określonej, bowiem na zapoznanie się z szerokim wachlarzem zagadnień nie starcza czasu. Pośpiech jest najbardziej popularnym określeniem drugiej dekady XXI wieku. Ale jeszcze nie tak dawno nasza cywilizacja, choć już rozpędzona, poruszała się i zmieniała nieco wolniej…
Mówiąc o dostępie do nowości naukowych nie wolno zapominać nie tylko o ograniczeniach technologicznych, najmłodszemu pokoleniu trudnych do wyobrażenia, lecz równie istotnych przeszkodach natury politycznej wynikającej z utrudnionych kontaktów polskich naukowców z kolegami z uczelni tzw. zachodnich. Szczególne obostrzenia kontaktów i wymiany miały miejsce w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, choć i później zdarzały się sytuacje absurdalne i tragikomiczne ze współczesnej perspektywy.
Dwadzieścia jeden lat temu, podczas uroczystych obchodów czterdziestolecia istnienia Kliniki Chirurgii Dziecięcej Akademii Medycznej w Gdański (dziś Katedra i Klinika Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży GUMed), ówczesny jej kierownik prof. Czesław Stoba przypominając dokonania pierwszego kierownika Kliniki prof. Romualda Sztaby powiedział: „Już w 1959 r. wprowadził też w Klinice pierwsze operacje przeciwodpływowe w leczeniu wstecznego odpływu pęcherzowo-moczowodowego wg metody Politano-Leadbetter, w 7 miesięcy po jej opublikowaniu przez tych autorów”, uznając ponad półroczny czas przeniesienia metody do Polski za krótki!
W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku przegląd piśmiennictwa światowego oparty był o system Medline. Dostępny był on w Bibliotece Głównej – tylko tam znajdowały się płyty CD z kolejnymi uaktualnieniami medycznej bazy danych. Osoba zainteresowana danym tematem składała zamówienie na sporządzenie zestawienia i najczęściej w ciągu dnia lub dwóch (w zależności od ilość zamówień) odbierała gruby plik wydruku z drukarki igłowej, popularnej aczkolwiek niemiłosiernie głośniej „plujki” (w niektórych państwach, urzędy oraz duże firmy organizowały drukowanie dokumentów w nocy tak, by hałas nie był uciążliwy dla pracowników). Olbrzymim postępem było wprowadzenie możliwości zapisu zestawienia publikacji na dyskietkach.
Inną metodą otrzymania interesującego artykułu była skierowana bezpośrednio do autora prośba o przesłanie kopii, ksera, odbitki konkretnego artykułu. Była to forma szeroko upowszechniona w świecie nauki. W naszym cyklu Tajemnice z muzealnej półki przedstawiamy dziś świadectwo minionych „wolniejszych” czasów, bez wszechobecnej technologii informatycznej. Dzięki uprzejmości Katedry i Zakładu Biologii i Genetyki kierowanej przez prof. Janusza Limona prezentujemy druk prośby o przesłanie odbitki pracy naukowej w formie karty pocztowej. Gotową kartę należało uzupełnić o nazwisko, adres autora i oczywiście tytuł artykułu. Następnie kartę wysyłano pocztą i uzbrajało się w cierpliwość czekając na odpowiedź i przesyłkę z daleka.